niedziela, 18 lutego 2018

AUSTRALIA - nasz mały road trip

Listopad to idealny moment na odwiedzenie północno-wschodniej Australii. Nasza podróż rozpoczęła się w połowie listopada i zakończyła na początku grudnia. Lot był dość szybki i przyjemny, jeśli 6 godzin +15 godzin lotu to szybko :). Na szczęście przesiadka w Katarze była krótka, niecałe 2 godziny pozwoliły na wystarczające rozprostowanie nóg. Plan był aby spędzić 5 dni w Sydney, potem polecieć do Brisbane, wypożyczyć samochód i udać się trochę na północ a następnie zacząć zjeżdżać w dół i po ponad 2 tygodniach oddać samochód w Sydney. Można powiedzieć, że udało nam się go zrealizować w 100%. O samym Sydney szerzej napiszemy w oddzielnym poście, więc tu skupimy się na pokazaniu Wam zdjęć z naszej wymarzonej podróży wzdłuż wschodniego wybrzeża Australii. Samochód wypożyczyliśmy z firmy Spaceships i jeśli chodzi o kontakt jak i o  pomoc ze strony firmy to możemy z ręką na sercu ich polecić. Nasz model nie był najnowszy i miał pewne braki, nie wszystko też było super funkcjonalne (np. aby wyjąć coś z lodówki trzeba podnieść łóżko), ale jeśli szukacie czegoś, co będzie sprawne i nie obciąży bardzo budżetu to "kosmiczna rakieta" jest tym czego szukacie, nie wspominając już o znajomościach jakie można zawrzeć z ludźmi na kempingach, którzy ze zdziwieniem przyjmowali informację, że w tym można spać!!! :). 


Wypożyczając samochód dobrze przeczytajcie warunki umowy, co jest w cenie a co nie, czy macie ubezpieczenie i co ono dokładnie obejmuje. Najważniejsze to aby przed podpisaniem papierów i odebraniem kluczyków upewnić się czy w aucie wszystko jest sprawne, bo np. bez działającej klimatyzacji daleko raczej nie zajedziecie :). Wyruszając w drogę nie mieliśmy konkretnego planu ani wcześniej zarezerwowanych noclegów, chcieliśmy nie czuć presji, że musimy już jechać dalej tylko zostawać w każdym miejscu dokładnie tyle ile chcemy. Zatrzymując się na kempingach poznawaliśmy ciekawych ludzi, rozmawialiśmy i wtedy decydowaliśmy gdzie będzie nasz kolejny przystanek, zawsze ktoś coś fajnego polecił, dał wskazówki jaką drogą jechać i np. na co uważać.




1. Sydney! W Sydney spędziliśmy ok 5 dni, zatrzymaliśmy się u naszych przyjaciół, którzy pokazali nam miasto i opowiedzieli wiele ciekawych historii o codziennym życiu w tym słonecznym mieście. Prawda jest taka, że ciężko było nam wyjeżdżać z Sydney, bo to chyba takie miasto, że jak tylko postawi się tam stopę to człowiek czuje, że mógłby tam zostać na zawsze (no i w sumie to wielu zostaje ). Sydney to wspaniałe połączenie miasta i kurortu z rozległymi plażami wokół. Jedyne czego tu brak to niestety kangurów! Nie wiem czemu ale liczyłam, że powitają nas już na lotnisku tymczasem pierwsze kangury, jakie widziałam w Australii to te martwe przy drodze, aby zobaczyć żywe i w naturalnym środowisku niestety trzeba udać się z dala od dużych miast.









2. Caloundra Jakoś z czasem ciężko mi przypomnieć sobie to miejsce więc chyba po prostu musieliśmy gdzieś stanąć, ale nic tam specjalnie nas nie zachwyciło. Takie trochę emeryckie miasteczko, jeśli wiecie o czym mówię... :). Podczas naszej podróży głównie żywiliśmy się przygotowując sobie posiłki sami na kempingach. Oczywiście najpierw robiliśmy zakupy w Woolworths lub Coles (to dwie największe sieci w Australii, któryś z tych sklepów jest prawie zawsze w większym miasteczku), każdy paragon to jednocześnie zniżka na benzynę i wino, czyli produkty pierwszej potrzeby w Australii:) . Prawie każdy kemping posiada kuchnię do wspólnego użytku, toalety, prysznice i kilka punktów z barbecue, więc można sobie przygotować, co tylko się chce! Chcę przez to powiedzieć, ze  nie zawsze naszym obiadem był  grillowany kurczak czy kanapki z Vegemite lub masłem orzechowym, czasami bywało bardziej wykwintnie ;)



3. Noosa Heads Noosa zachwyciła nas od samego wjazdu do miasta. Piękne kolorowe drzewa, cisza, spokój, wszystko na swoim miejscu. Zatrzymaliśmy się tradycyjnie na jednym z kempingów. Będąc w Noosa koniecznie trzeba wybrać się Noosa National Park można tam zrobić kilka tras trackingowych i dotrzeć do przepięknych plaż np. Tea Tree Beach!.  Podobno przy odrobinie szczęścia można spotkać koalę, nam niestety się nie udało a chodziliśmy dość dużo, więc koala w Noosa National Park to chyba tylko Urban Legend! :). Inną polecaną plażą, już nieco bardziej zatłoczoną jest Sunshine Beach, plaża jest bardzo popularna zarówno wśród miejscowych jak i turystów. Będąc w Noosa zatrzymaliśmy się na kempingu Noosa River Holiday Park (www.noosaholidayparks.com.au), który oczywiście możemy śmiało polecić. Generalnie chyba wszystkie kempingi, na których się zatrzymywaliśmy były bardzo czyste i super wyposażone, co dla nas przy braku większej kuchni w samochodzie było dość ważne. Na kempingach panuje przyjazna atmosfera i jest bardzo bezpiecznie, podczas całej naszej podróży nie przydarzyło nam się nic, co pozostawiłoby przykre wspomnienia, może poza kilkukrotnym spaleniem przez słońce :)










4. Rainbow Beach

W Rainbow Beach oczywiście polecamy plażę, ale trzeba odejść trochę w lewo lub prawo bo plaża bezpośrednio przy miasteczku, jest trochę brudna (to taka autostrada, bo jak wiecie, w Australii są plaże, po których można jeździć samochodami i wielu Australijczyków to właśnie praktykuje, pakują się do auta 4x4 i w drogę! ). Generalnie okolice Rainbow Beach polecamy ze względu na przepiękne zachody słońca, zdecydowanie warto to zobaczyć.






5. Agnes Water and Town of Seventeen Seventy! Niesamowite miejsce! trafiliśmy tam po namowach ludzi, których poznaliśmy na kempingu. Zatrzymaliśmy się u Garrego i Denise w Horizons Kangaroo Sannctuary https://horizonskangaroosanctuary.wordpress.com/ , jest to miejsce gdzie wspaniała para ludzi zajmuje się osieroconymi kangurkami. W ciągu dnia, w porze karmienia na miejsce miejscowi przewodnicy przywożą busikami turystów, jednak warto jest tam pojechać i zostać na kilka nocy! To niesamowite, gdy budzisz się w swoim samochodzie zaparkowanym dosłownie na wzgórzu i widzisz kangury zaglądające do Ciebie przez szybę :) To takie miejsce, w które chce się wracać! Dodam jeszcze, że ze wzgórza gdzie znajduje się Horizons Kangaroo Sannctuary jednej strony podziwiamy wschody słońca a z drugiej zachody! Coś niesamowitego, tyle piękna w jednym miejscu!












6. Gold Coast (Surfers Paradaise). Na Gold Coast trafiliśmy na okres zwany Schoolies, czyli czas kiedy po ukończeniu liceum młodzież rusza w Australię świętować zakończenie szkoły i celebrować czas przed podjęciem studiów. Czas ten przypada między drugą połowa listopada a pierwszą połową grudnia. Od lat ulubionym miejscem jest właśnie Surfers Paradaise! Gold Coast nam się podobało, plaże są niesamowite i dosłownie nie mają końca ale przez dzikie tłumy postanowiliśmy szybko uciec dalej szukać ciszy i spokoju.








7. Burleigh Heads
Tam spędziliśmy jedną noc, po ucieczce z Surfers Paradaise, bardzo przyjemne miejsce i dużo spokojniejsze, plaża długa i szeroka, generalnie bez końca :)

8. Currumbin! W Currumbin odwiedziliśmy Wildlife Park, mogliśmy zobaczyć piękne czerwone kangury, niesamowite ptaki, wombaty i inne zwierzęta typowe dla tej części Australii. Ja oczywiście spełniłam swoje marzenie i przytuliłam koalę. Ogólnie unikamy typowych zoo bo jakoś wolimy zwierzęta na wolności od tych zamkniętych w klatkach i zmuszanych do czegoś, tu jednak na własne oczy przekonaliśmy się, że zwierzętami zajmują się wspaniali ludzie dający im dużo ciepła i miłości. Większość z nich to wolontariusze, opiekujący się zwierzętami z czystej pasji. Koale uwielbiają swoich opiekunów i to widać na odległość!







9. Byron Bay! Okazało się małym miasteczkiem bardzo popularnym wśród młodzieży ale nie tylko. Oczywiście zaliczyliśmy punkt obowiązkowy czyli latarnię i zdecydowanie warto tam się wybrać bo widoki z góry zapierają dech jednak samo miasteczko jakoś nas specjalnie nie urzekło. Na dodatek to właśnie tam padł nasz samochód, jak się później okazało rozładował się akumulator (kto by się spodziewał). Zadzwoniliśmy po pomoc, którą mieliśmy w pakiecie i po 30 min przyjechał do nas Pan z assistance, który następnie z uśmiechem na twarzy uruchomił auto i mogliśmy spokojnie pojechać sobie dalej.





10. Yamba i okolice! Na jednym z kampingów poznaliśmy wspaniałą parę, która zaraziła nas swoim optymizmem i namówiła do odwiedzenia ich rodzinnego miasta Yamba. W drodze powrotnej postanowiliśmy ich odwiedzić i jak się okazało był to strzał w 10! Yamba to urocze i niezwykle klimatyczne małe miasteczko pełne przyjaznych ludzi, kangurów, dzikich plaż oraz niesamowitych widoków. Yamba pozostanie w naszej pamięci na długo a nasi australijscy przyjaciele zawitali już do Warszawy z rewizytą...oj działo się :) Yamba jest przepiękna i można zaryzykować stwierdzenie, że jest takim nieodkrytym skarbem tej części Australii. Znajduje się tu rozległy park narodowy Yuraygir National Park i wspaniała plaża Angourie Back Beach!. Yamba nie jest tak oblegana przez turystów jak np. Bayron Bay, zresztą najlepiej przekonać się osobiście a tym czasem zobaczcie zdjęcia, jest tam cudnie nic dodać nic ująć! aaa i jeśli będziecie "polować" na kangury ta pamiętajcie, że uwielbiają trawę... a gdzie zadbanej trawy jest najwięcej ??? Pola golfowe!! tam zawsze o świcie spotkacie kangury w Yambie też :)









11. South West Rocks and  Arakoon National Park Prześliczne miejsce! Będąc tam koniecznie zatrzymajcie się na kempingu Trial By Gaol Campground! Prześlicznie położony i zawładnięty przez kangury! Są dosłownie wszędzie! Pani z obsługi kempingu powiedziała nam, że jest to miejsce rzadko odwiedzane przez naszych rodaków, bardzo ucieszyła się na nasz widok i pokazała nam swoje zdjęcia z ostatniej podróży do Warszawy :) 







12. Sydney tu trafiliśmy ponownie na zakończenie naszej podróży zataczając koło, oddaliśmy naszą space rakietę  do wypożyczalni i po spędzeniu ostatniej nocy z w tym niesamowitym mieście musieliśmy wrócić do zimnej Warszawy.
THE END 








1 komentarz: